Zrobiliśmy wszystko, by zabezpieczyć siebie i pacjentów. Mamy zamontowane szyby ochronne z pleksi, a towar wydajemy pacjentom za pomocą zamontowanej w ladzie przesuwanej szuflady.
Zapytaliśmy farmaceutki pracujące w sieci 4 Pory Roku o to, jak wyglądały ostatnie tygodnie ich pracy w trakcie epidemii, jak zmieniło się ich życie i obowiązki.
Opowiada Anna Jakubowska.
– W marcu towarzyszyła nam adrenalina i spore napięcie. Nikt z nas nie wiedział, jak rozwinie się epidemia. Chyba wszyscy baliśmy się tego, że także u nas sprawy mogą potoczyć się tak jak we Włoszech. Myślę, że ta obawa zmotywowała nas do działania.
W całym kraju powstało wiele inicjatyw, które miały na celu wsparcie pracowników służby zdrowia. Nasza apteka Pod Różami w Końskich od 15 lat funkcjonuje w bliskim sąsiedztwie szpitala. Po licznych apelach w mediach, by wspomagać naszych medyków, my także, razem z moim mężem, postanowiliśmy pomóc. Dlatego na rzecz szpitala przekazaliśmy blisko tysiąc maseczek ochronnych. Myślę, ze wobec ogromu potrzeb, każde wsparcie jest ważne. My mogliśmy pomóc w taki sposób i cieszymy się, że otrzymaliśmy za to serdeczne podziękowania.
Zauważyłam też, że w całej tej trudnej sytuacji – jako społeczeństwo – raczej potrafiliśmy stanąć na wysokości zadania. W moim powiecie dość długo nie było osób zakażonych koronawirusem. A już od samego początku epidemii umieliśmy sobie pomagać. Do moich aptek przychodzą osoby, które robią zakupy nie tylko dla swoich starszych rodziców i dziadków, ale również dla seniorów z sąsiedztwa. To jest bardzo budujące. Takie działania dodają nadziei, że razem jesteśmy w stanie przetrwać te trudne czasy.
Z punktu widzenia farmaceuty początek epidemii był bardzo intensywnym czasem. Teraz jest już spokojniej. Możemy troszkę odetchnąć. Trudniej jednak się nam pracuje z uwagi na rygorystyczne procedury bezpieczeństwa, które ciągle stosujemy, ze względu na nasze własne dobro.
Nadal jesteśmy bardzo ostrożni, lecz już spokojniejsi. W aptece zrobiliśmy wszystko, co byliśmy w stanie zrobić, by zabezpieczyć siebie i pacjentów. Mamy zamontowane ochronne szyby z pleksi, a towar wydajemy pacjentom za pomocą zamontowanej w ladzie, przesuwanej szuflady.
Moim pacjentom radzę, by nadal byli ostrożni – mimo poluzowania rygorów – ale mówię też, aby się nie poddawali, by się nie załamywali. Prędzej czy później poradzimy sobie z wirusem. Myślę, że teraz musimy być dla siebie przede wszystkim dobrzy, a będzie nam po prostu łatwiej przez to wszystko przejść.